Drodzy Czytelnicy – pisanie to dla mnie jedna z form masowania szarych komórek, aby nie zanikły. Momentami jest to też dobra zabawa proszę więc nie oczekiwać zbyt wiele czyli traktować teksty z dystansem. Dziękuję.
Poprzednie odcinki można przeczytać przesuwając stronę. Co drugą środę umieszczam tu recenzję książki lub opis prywatnych zdarzeń. Miłej lektury 🙂
*****************************************************
Anna trochę potłuczona ale przytomna zadzwoniła do Ewy:
– Zrób mi, proszę, zakupy, bo upadłam i boli mnie lewa ręka.
– Ale co się stało? Byłaś u lekarza?
– Opowiem ci jak przyjdziesz. Spis zakupów przesłałam ci sms-em.
– Świetnie, to może też coś z apteki potrzebujesz?
– Masz rację, kup maść na stłuczenia. Bo okłady z liści kapusty jakoś nie pomagają.
Po upływie dwóch godzin Ewa otworzyła drzwi babci swoimi kluczami. Pocałowała Annę w policzek i wypakowała zakupy w kuchni. Zaparzyła herbatę i w ulubionych kubkach z kocim motywem postawiła na stole w pokoju. Na talerzyk wyłożyła andruty posmarowane kajmakiem i dżemem.
Gdy Ewa stojąc smarowała jej rękę Anna opowiedziała w jaki sposób stała się kobietą potłuczoną. Po zabiegu Ewa usiadła i powiedziała wręczając kartkę:
– Dzisiaj klientka przyniosła mi swoje opowiadanie, dość zabawne, poczytaj a ja sprawdzę swoją pocztę mailową.
Hrabina Celina
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe. Bohaterkę stworzyłam na podstawie faktów zaobserwowanych, przeczytanych i zasłyszanych, a więc jest to kompilacja a nie istniejąca osoba.
Pięćdziesięcioletnia kobieta wyszła z szeregówki położonej przy spokojnej uliczce powiatowego miasta. Jak zwykle była ubrana w kusą spódnicę, bo uważała, że swojej piękności nie może żałować napotkanej ludności. Zapukała do drzwi sąsiadów i zapytała:
– Czy pani mąż mógłby skopać mój ogródek i to jeszcze dzisiaj? Bo ja nie mam siły.
– Tyle razy mówiłam, że nie będziemy niczego dla pani robić bo nie damy się wykorzystywać. Za darmo dawno umarło! – usłyszała wraz z trzaśnięciem drzwi.
– Nieużytki – mruknęła kobieta.
Idąc uliczką ze złością obrywała kwiatki kwitnących krzewów do momentu gdy skaleczyły ją kolce.
Ssąc rankę skręciła w stronę sklepu. Wzięła koszyk na kółkach i powoli idąc alejkami wkładała do niego produkty.
Gdy zapełniła kosz do sklepu wtoczyło się trzech zawianych osobników. Ani budrysów, ani muszkieterów, ot prowincjonalnych piwem opitych, bezrobotnych menelów. Jeden przewrócił stojak z prasą, drugi nieskoordynowanym ruchem zrzucił kilka butelek z sokami a trzeciemu tak się to spodobało, ze radośnie przejechał ręką po półce z majonezami, flakami i gołąbkami.
Sprzedawczyni zaczęła krzyczeć:
– Co robicie? Zaraz zadzwonię po policję!
– Szefowa kochana, my nic, my tylko po jednym piwku chcielim – wybełkotał rzadki blondyn. Siwy i łysy tylko bezgłośnie chwiali się przy ladzie.
Celina korzystając z zamieszania wyjechała ze sklepu wózkiem pełnym towarów zachwycona okazją do niepłacenia.
Bardzo z siebie zadowolona biegła w stronę domu. Przy dużej kępie krzaków stanęła, wyciągnęła z kieszeni cienkie torby na zakupy i przepakowała produkty. Wózek wepchnęła głębiej w gąszcz i spokojnie kontynuowała powrót. Obie ręce miała zajęte więc kwiaty ocalały.
Weszła do domu, w kuchni wyjęła zakupy z siatek i bardzo z siebie zadowolona rozsiadła się zapalając papierosa. Otworzyła puszkę z karmą i zawołała psa. Nie lubiła go ale był pozostałością po rodzicach podobnie jak szeregowy dom z ogródkiem, garażem i nowym drogim autem. Celina nigdy nie zrobiła prawa jazdy, na to była zbyt leniwa. Sprzedała więc auto a garaż wynajęła. Wraz z odziedziczonym kontem w banku miała na tyle pieniędzy, aby pracować tylko na pół etatu i żyć na wysokiej stopie zaspokajając zachcianki polegające na nieustannym dbaniu siebie, oszczędzaniu na wydatkach i naciąganiu innych. A i tak skarżyła się, że jest przemęczona i mało zarabia. Korzystała z każdej okazji, aby wykorzystać znajomych a rewanżowała się im kwiatami zerwanymi na publicznym kwietniku lub pod płotem oraz przedmiotami znalezionymi obok śmietnika.
Tym razem postanowiła wysępić obiad i zadzwoniła:
– Ela? Mam dla ciebie ładny kubek w biało-czarny wzór, taki jak lubisz, bardzo chcę się z tobą spotkać i ci go ofiarować. Masz kubki? Ale ten jest wyjątkowy, na pewno ci się spodoba. Acha, jesteś w kawiarni koło ratusza. To ja wsiądę na rower i przyjadę. Poczekaj na mnie.
– Mam nadzieję, że jakoś wymuszę na niej ten obiad – pomyślała. To frajerka przecież.
Opakowała kubek w darmową reklamową gazetkę, włożyła legginsy i krótką bluzkę, której było mniej niż więcej. Wsiadła na rower i popedałowała.
Zatrzymała się przy stoliku pod parasolem gdzie z koleżanką siedział nieznany jej mężczyzna.
– To już jestem. Nie miałam torebki, ha, ha, ha – powiedziała wręczając koleżance drogocenny, we własnym mniemaniu, prezent. Przedstaw mi pana.
– A nie, ja już idę – zerwał się kolega Eli.
– Czy to przeze mnie? – zapytała minoderyjnie Celina.
– Ależ nie, jestem już spóźniony na spotkanie – powiedział.
– Szkoda – stwierdziła Celina stawiając rower w tak, że kierownicą rozdarła sobie bluzkę. Nie miała stanika ale bezstresowo się tylko zaśmiała i usiadła obok koleżanki.
Mężczyzna uciekł w popłochu. Ela rozwijając gazetkę powiedziała:
– To jest ten piękny kubek? Czy ja wyglądam na kretynkę, że takie badziewie mi dajesz? Wstydziłabym się dać komukolwiek podobną skorupę. Zabierz to sobie i zakryj cycki, może tą gazetką – powiedziała, wstała i odeszła.
Celina wzruszyła ramionami, wstała, zabrała ze stolika kubek, kawiarniany wazonik i niewykorzystane saszetki z cukrem. Jak zwykle niczym się nie przejmując odeszła z łupem nie zapominając o rowerze.
Wracając wstąpiła na spotkanie Klubu Seniora, spóźniając się pół godziny.
– O, już jesteście? – zdziwiła się fałszywie. To ja sobie zrobię kawę. A co teraz robicie? Wianuszki wiosenne? To dla mnie też zróbcie.
– Ale trzeba było przynieść kwiatki i wstążki – powiedziała szefowa klubu.
– Ach, przecież starczy dla mnie tego co przyniosłyście – beztrosko stwierdziła Celina wlewając wodę do szklanki z kawą.
– Nie starczy! – chórem powiedziały seniorki.
– Och, jakie wy jesteście nieużyte. To ja tylko napiję się kawy. Gdzie jest mój kubek? A czy jest do niej mleczko?
– Nie ma! – ponownie odpowiedział chór.
Usiadła z boku i popijając przeglądała osiedlowe pisemko. Wreszcie zniechęcona wyszła.
– Jej się wydaje, że jest pępkiem świata i wszyscy powinni się nią zachwycać. Bo liczy się tylko ona, jej korzyść, wygoda i przyjemność. Więc tylko cela byłaby dla niej najlepszym miejscem – powiedziała jedna z pań.
– I to pojedyncza, żeby nie miała kogo dręczyć opowiadaniem o sobie – dodała druga.
– Na małej misce ryżu dziennie, bez kawy i papierosów – przyłączyła się trzecia.
– I w szczelnym kombinezonie zakrywającym całe ciało, żeby jej nic nie wylatywało – zakończyła czwarta.
Zniesmaczona koleżankami, które nie dały się wykorzystać Celina jechała do domu i tak była zajęta rozpamiętywaniem ludzkiej nieużyteczności i dla niej nieprzydatności, że nie zauważyła pędzącego dużego auta. Nastąpił huk, przeleciała przez ulicę i uderzyła w kamienny murek.
Lekarz pogotowia stwierdził zgon. Na pogrzebie była tylko daleka krewna dziedzicząca dobra ruchome i nieruchome. Sąsiedzi i wszyscy, którzy znali zmarłą odetchnęli z ulgą.