Upalne miasto 33
Drodzy Czytelnicy – pisanie to dla mnie jedna z form masowania szarych komórek, aby nie zanikły. Momentami jest to też dobra zabawa proszę więc nie oczekiwać zbyt wiele czyli traktować teksty z dystansem. Dziękuję.
Poprzednie odcinki można przeczytać przesuwając stronę. Co drugą środę umieszczam tu recenzję książki lub opis prywatnych zdarzeń. Miłej lektury 🙂
********************************************************
Nazajutrz Ewa wstąpiła wieczorem do babci – sąsiadki.
– Wczoraj piliśmy herbatę a dzisiaj klientka przyniosła kolejne opowiadanie pod tytułem:
Skutki picia herbaty
Kobieta na łóżku przewraca się na drugi bok. Śni, że w piżamie przestraszona biegnie ulicą. Odbija się od chodnika i frunie nad nim.
Budzi ją hałas zrzuconej z półki książki. To znudzona kotka zaczęła poranne harce.
Popatrzyła na budzik – na szczęście nie była to czwarta rano. Przeciągnęła się i powoli podniosła odrzucając kołdrę. Ucieszone zwierzątko podbiegło domagając się pieszczot.
– Oj, Kotunia, czy ty nie mogłabyś spać tyle co ja? – zapytała retorycznie. Dobrze, już dobrze. Zaraz dostaniesz jedzonko. Wiem, że jesteś najważniejsza.
Odsunęła lniane cepeliowskie zasłony i podciągnęła roletę. Widok na garaże i śmietnik nie poprawił jej humoru. Gołąb na zewnętrznym parapecie tylko czekał, aby otworzyła okno ale na widok kotki zniechęcony odfrunął.
Ko i gołąb
przez szybę
patrzą na siebie
dwa wrogie światy.
Kobieta, nie zapominając o nakarmieniu kota i osobistej higienie, zaparzyła świeżą herbatę w czajniczku z sitkiem. Na dno pokruszyła kandyzowany imbir i dopiero na to wsypała mieszankę liściastych herbat. Odstawiła z palnika czajnik z gotująca się wodą, aby po dłuższej chwili wlać ją do czajniczka. Kromkę grahama posmarowała upieczonym przez siebie wczoraj drobiowym pasztetem. Obok chleba położyła na talerzyku porcję sałatki złożonej z cykorii, papryki, kiszonego ogórka i jabłka. Usiadła przy stoliku i oglądając kolejny odcinek serialu „Co ludzie powiedzą” powoli zjadła wszystko. W kuchni wlała do kubka mocną esencję i zalała ją gorącą wodą. Wypiła ją wolno, delektując się smakiem herbaty i imbiru.
Odniosła kubek i zapakowała książkę do, własnoręcznie uszytej z nogawki spodni, torby. Ostatnio, gdzie tylko mogła, stosowała recykling.
Zabierając woreczki z posegregowanymi śmieciami wyszła z mieszkania i powoli zeszła z czwartego piętra.
Na parterze otworzyła drzwi prowadzące na podwórko i ze zdumieniem stwierdziła, że jest w zupełnie obcym miejscu. Niby podwórko ale kompletnie jej nieznane. Na ścianach budynków kolorowe murale ciągnęły się opowiadając dziwną historię.
Kobieta nadal trzymając w ręce woreczki z odpadkami przeszła wokół ścian zapoznając się z obrazami, które niby realistyczne przedstawiały jednak inny świat.
Koty i psy ze skrzydłami niby aniołowie fruwały nad łąkami i polami pełnymi dojrzewającego zboża.
Przy polnej drodze kapliczka z Chrystusem frasobliwym pełna glinianych garnków z chabrami, makami, stokrotkami i nawłocią.
Weszła na polną drogę a z niej w dróżkę prowadzącą przez złoto kwitnącego rzepaku. Słońce, łagodnie, całą okolicę szczodrze oblało ciepłym światłem.
– No, pięknie – pomyślała kobieta. Chyba jeszcze się nie obudziłam. I co mam zrobić z tymi śmieciami? Przecież ich tu nie wyrzucę.
W tej chwili podleciał do niej duży kot, wylądował na ziemi, miauknął, wyciągnął łapę i zabrał woreczki. Włożył do torby jaką miał przypiętą do boku i odfrunął bezszelestnie.
– No nie, to na pewno mi się śni – powiedziała kobieta. Uszczypnęła się ale sen – jawa trwały.
Szła więc przed siebie aż dotarła do strumyka i mocno bijącego źródełka. Usiadła na trawie. Za chwilę zobaczyła kilka zielonych skaczących żabek. Z zapałem oddawały się tylko im znanej zabawie. Może grały w zielonego berka.
Kobieta sięgnęła dłonią do źródełka i napiła się wody. Na drzewie za nią wylądował kot sprzątacz i nieznany piesek. Siedzące tam wróble nie zerwały się przestraszone tylko spokojnie odpoczywały.
– Chyba znalazłam się w jakiejś utopii – pomyślała kobieta. Takie sny to ja lubię. Usłyszała dźwięk przelatującego samolotu.
– To jest tu jednak trochę cywilizacji – zauważyła. Pogłaskała kota, wstała otrzepując się i zastanawiając co dalej.
Odwróciła się i zobaczyła swoje podwórko. Woreczki ze śmieciami nadal trzymała w ręce.
– Przecież przed wyjściem wypiłam tylko herbatę z kandyzowanym imbirem – zdziwiła się.
KONIEC
– No to muszę uważać z tym herbatopiciem – stwierdziła Anna po przeczytaniu, spojrzała w okno i o mało nie spadła z krzesła. Bo za oknem zobaczyła długą zieloną szyję jakiegoś stwora.
– Wiem, że jest ocieplenie klimatu ale do tego stopnia, że wróciły dinozaury? – zadała sobie podchwytliwe pytanie. Gdy już doszła do siebie podeszła do okna i zobaczyła, że to dźwig budowlany a na nim robotnicy naprawiający dach.
– Ja to mam przyrodnicze przygody: przeganianie gołębi buszujących nie w zbożu a w śmietnikowych pojemnikach lub próbujących się dostać do mieszkania przez otwarte okno, a to śródnocna walka z nietoperzem, a teraz dinozaur. Lubię przyrodę ale taką raczej nienachlaną – bez nieproszonych gołębi, bzyczących much, kąsających komarów i nocnych gackowych odwiedzin. Nachalny to może być tylko kot.
I przypomniała sobie rymowankę znajomej bibliotekarki:
Życie Misi
Misia to ma klawe życie,
Jak ten cysorz co to wicie.
Nie sieje ona, ani nie orze,
a miska pełna o każdej porze.
Piasek w kuwecie pachnie,
a ona nosem kręci:
„Ach nie! To mnie nie nęci!
proszę fiołki, nie lawendę.
Wtedy grzeczna będę.