Upalne miasto 95
Drodzy Czytelnicy – pisanie to dla mnie jedna z form masowania szarych komórek, aby nie zanikły. Momentami jest to też dobra zabawa proszę więc nie oczekiwać zbyt wiele, czyli traktować teksty z dystansem. Dziękuję.
Poprzednie odcinki można przeczytać przesuwając stronę. Czasem w środę umieszczam recenzję przeczytanej książki. Prywatne zdarzenia wplatam w kolejne odcinki – część z nich jest prawdziwa, a część wymyślona.
********************************************************
Niektórzy nie mogą żyć bez dokopywania wszystkim dookoła siebie. Tak też jest z niejakim ds, czyli diabłem stróżem. I niech sobie nie myśli, że jego nazwę napiszę dużymi literami, choćby na początku wyrazu.
W poniedziałek 25 marca 2024 roku na godzinę jedenastą Centrum Seniora wyznaczyło termin spotkania na którym seniorki i seniorzy będą mogły i mogli zrobić własne, niepowtarzalne kartki świąteczne. Zupełnie za darmo.
I cóż wymyślił ten z ogonem i kopytami? Urozmaiceń było parę.
O godzinie 7,26 (dla Anny to środek nocy) otrzymała sms od znajomej z informacją, że nie przyjdzie na zajęcia, bo jej lewa noga ma awarię. Seniorka odłożyła komórkę i przytuliła twarz do poduszki a za chwilę przyszedł następny sms z bardziej szczegółowymi informacjami.
Oprócz tego zaserwował wszystkim naprawdę paskudną pogodę. Zimno, deszcz i wiatr. Anna zapakowała przygotowane materiały do dwóch toreb i pojechała na miejsce. Zmoknąć za bardzo nie zmokła ale pobyt na dworze, w drodze do i od tramwaju, miły nie był.
Zaniosła wszystko do wyznaczonej sali i rozłożyła siedem (choć przygotowała 12) pakietów/foliowych torebek do których włożyła takie same nieduże elementy. Poza tym innych wiele – większych i mniejszych wiele położyła na stole. Oraz po pięć różnych kartek karnetów na osobę, w tym jedną w kształcie jaja, nożyczki i kleje.
I koperty recyklingowe, aby panie miały gdzie schować swoje prace. Nawet w trakcie zajęć zrobiła koperty z czystych kartek formatu A-4 namawiając panie, aby od razu napisały na kartkach życzenia (były na stole wzory), zaadresowały i wysłały życzenia na poczcie w rynku.
Zaraz po wejściu do budynku dowiedziała się, że parę osób, z powodu wstrętnej pogody, odwołało swoje przyjście.
W efekcie były tylko trzy panie. Zabawne jest, że niezależnie ile jest osób zawsze znajdzie się ktoś wyróżniający się – a to wszystko wie lepiej, a to szczegółowo opowiada o swoich chorobach, a to ma manię prześladowczą – śledzą, okradają, sprzęt psują i do mafii należą. Niepotrzebne skreślić.
W sąsiedniej sali spotkały się seniorki, w tych samych godzinach, na tzw. „Jajeczku”. Widocznie frekwencja im też nie dopisała, bo zaproszono karteczkowe panie ale tekstem: przyjdźcie do nas a to sobie potem zrobicie. Zabrzmiało lekceważąco. Szkoda, że Centrum nie skoordynowało obu spotkań, aby połączono przyjemne z pożytecznym. Miało być dobrze a wyszło jak zwykle. No i pogoda dokopała.
– Ale panie już są w trakcie pracy – powiedziała Anna. Jedna z pań szybko skończyła swoją i motywowana ciekawością, pobiegła i poczęstowała się.
Anna nie lubi spotkań polegających na jedzeniu i gadaniu, bo przeważnie do głosu dorywa się najmniej interesująca a za to najbardziej gadatliwa i egocentryczna osoba. Ponad czterdzieści lat pracowała mając kontakt z ludźmi i teraz bawią ją tylko spotkania tete a tete albo przy kreatywnych działaniach. Jedna z kartkujących pań podarowała pozostałym po jajku na wstążeczce zapakowane w plastikową rurę – właśnie niedawno je kupiła. Miły gest.
Po zajęciach Anna poszła na pocztę w rynku gdzie nabyła znaczki i wysłała listy z życzeniami oraz kartami ATC. Kolejki nie było co ją ucieszyło. Po długim życiu w PRL-u ma dosyć kolejek.
W sklepach czasem zdarzają się fajne sytuacje. No, ta fajność zależy od poczucia humoru odbiorcy.
W dużym sklepie spożywczym przy warzywach dwie seniorki. Jedna wybiera marchewki, druga pyta:
– Będzie pani roić sałatkę?
– Tak.
– Ja to nie robię, mam sto lat i nie robię.
Rzeczywiście wygląda na swoje lata ale energii ma jak dwudziestolatka. Ale dość monotematycznej, bo mówi:
– Te pietruszki takie duże.
– Nie duże a długie.
– A selera (pokrojony na części) to za dużo. Tyle nie potrzebuję.
– W prywatnym sklepie pokroją pani na mniejsze części.
– Nie pójdę do prywatnego. Klient nasz pan – gdzie ten kierownik?
Rozgląda się i przywołuje młodzieńca układającego nieopodal owoce.
A wieczorem po 21 – wszej dzwonek do drzwi. Za nimi sąsiadka z ciśnieniomierzem w dłoni. Poprosiła o sprawdzenie sprzętu, bo po tym co pokazuje poczuła, że nie żyje. Albo ciśnieniomierz jest zepsuty. Baterie wymieniła.
– Od wielu lat go mam i dobrze działał – powiedziała zdziwiona sąsiadka.
Anna zmierzyła swoje ciśnienie i okazało się, że ma bardzo ale to bardzo niskie – nie do życia. Na szczęście przypomniała sobie, że jej koleżanka – lekarka kazała kupić taki sprzęt. Anna kupiła i zapakowany na półce położyła. Nie użyła ani razu. Teraz mogła go pożyczyć sąsiadce. Tak jak kiedyś drabinkę.
MUFLON pewnie nie musi mierzyć ciśnienia.
Muflon to taka dzika owca z Korsyki. Tzn. technicznie rzecz biorąc, jest odmianą owcy domowej, którą wcześniej ściągnięto na tę wyspę z Azji. U nas hasa sobie na wolności. Skoro sobie hasa, to zgadnijcie, kto się nim interesuje? Tak jest, myśliwi, którzy walą do muflonów jak do kaczek od października do lutego. Z jednej strony sprowadzone do Polski muflony niszczą runo leśne i mogą doprowadzić do erozji i zapadania się niektórych terenów. Z drugiej można było o tym pomyśleć, zanim ściągnęliśmy je sobie na habitat i to w celach łowieckich.
Poza Polską muflony żyją np. na Hawajach i Wyspach Kanaryjskich. Pomyślcie sobie jakie to uczucie. Przez pół roku musicie kitrać się po krzakach przed bandą ubranych jak pomocnicy świętego Mikołaja wąsaczy. A potem przychodzi gwiazdka i dostajecie kartkę od kuzyna z Oahu, którego największym zmartwieniem jest to, że od niedawna sąsiaduje z Zuckerbergiem i drań nie chce się dorzucić do renowacji wulkanu.
Muflony najchętniej siedzą na niskich terenach górskich. Takich do 2000 m n.p.m i żrą tam rośliny zielone, owoce, żołędzie i bukiew. Typowa dieta góralska, zanim wynaleziono płatne parkingi w Zakopanem. Zwykle muflony trzymają się w grupach zwanych kierdelami. Wyjątkiem są stare tryki, które często żyją samotnie oraz w milczeniu. Nie dotyczy to owiec, które beczą, a najstarsza z nich przewodzi stadu.
Statystyczny muflon osiąga od 70 do 90 cm długości muflona i waży do 40 kilogramów. Ma też fikuśnie pozawijane rogi. Gdyby je rozprostować to dostalibyśmy nawet 80 cm rogu i bardzo wkurzonego muflona. Myśliwi nazywają te rogi ślimami, bo inaczej po prostu nie potrafią. Jeżeli myśliwi nazywają coś, jak normalni ludzie to dostają tików nerwowych i rozwolnienia. Właśnie dlatego spędzają tyle czasu w krzakach.