Upalne miasto 78

Drodzy Czytelnicy – pisanie to dla mnie jedna z form masowania szarych komórek, aby nie zanikły. Momentami jest to też dobra zabawa proszę więc nie oczekiwać zbyt wiele czyli traktować teksty z dystansem. Dziękuję.

Poprzednie odcinki można przeczytać przesuwając stronę. Czasem  w środę umieszczam tu recenzję książki lub opis prywatnych zdarzeń. Miłej lektury 🙂

Ewa jak co tydzień zrobiła duże zakupy dla babci. Wnosząc torby trochę sapiąc powiedziała:

– No, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. A czy ty pamiętasz, że na poniedziałek jesteś zapisana na zabiegi do mojego salonu? Zabierze ci to co najmniej trzy godziny: fryzura, manikiur, pedikiur oraz kosmetyczne dopieszczenie twarzy oraz dekoltu.

– Tak, zapisałam sobie to w kalendarzu i w telefonie. Jeśli masz czas to usiądź, zrobię ci herbatę, ukroję ciasta i opowiem moją akcję pt.” „Co ślepy nie zobaczy to zmyśli”.

Anna położyła na stole obiecany poczęstunek i zaczęła.

– Włączyłam pralkę i zajęłam się sprzątaniem. Po pewnym czasie weszłam do łazienki i zauważyłam, ze sprzęt już nie pracuje. Nacisnęłam więc wyłącznik i gdy pokrywa pyknęła otworzyłam klapę. Nigdy bęben nie układa się klapą do góry więc go trzeba przekręcić. A ta  strasznie się  opierała. Jak w końcu przy użyciu siły i szmaty to się udało okazało się, że woda nie została odwirowana. Czyli pralka zepsuta – pomyślałam. Wyciągam więc kolejne sztuki i wykręcam, wykręcam, wykręcam. Nie da się ukryć, że przeklinając diabła, życząc mu, aby rogi i kopyta mu najpierw boleśnie spuchły a potem odpadły.

– Okrutnie dość – zauważyła Ewa. Ale bardzo zasługuje. Mów dalej. Wykręcałaś i przeklinałaś i to koniec?

– A, nie!  Pomyślałam, że do tej wody wsadzę następną partię rzeczy do prania, będzie przynajmniej ekologicznie.

– Nie pomyślałaś, że to bez sensu, bo pralka zepsuta?

– Jakoś nie. Ale wreszcie zauważyłam, że programator nie dojechał do końca cyklu.  Zostawiłam więc resztę niewykręconych rzeczy i zamknęłam obie klapy. Z nadzieją na brak klapy tego działania  włączyłam program wirowania. Udało się i  już ręcznie wyżęte rzeczy  włożyłam i działanie powtórzyłam. Ufff…

– No, toś się nieźle zestresowała – zauważyła wnuczka.

– Musiałam sobie zaparzyć melisy na uspokojenie.

– I, co – pomogło?

– Właśnie czekam na efekt. Ale za to przytomnie upomniałam się o swoje w sklepie.

 Za co?

– No, za ten stres przeżyty. Na kostkach do wc napisano, ze za dwie sztuki  będzie taniej. Potrzebowałam więc kupiłam. Ale samoobsługowa kasa tego nie uwzględniła.

– No, aleś naiwna. Nie po to są obietnice, aby ich dotrzymywać. Zarówno prywatnie, jak i politycznie czy handlowo – zdołowała babcię Ewa.

– No, wodzisz a ja się uparłam. Zgłosiłam obsłudze i oddali mi dwanaście złotych.

– Jak znam życie to informacja o tej promocji zostanie natychmiast zdjęta skoro pułapka na naiwniaka się nie udała.

Nazajutrz Anna długo odsypiała stres i rano już miała wstać gdy usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Nie domofonu. Zdziwiła się i wstała. Spojrzała przez wizjer i nic nie zobaczyła nie tylko dlatego, że nie założyła okularów. I nie była uczesana oraz nie założyła protezy zębowej. Nie zwalniając łańcucha otworzyła drzwi, przez szparę zauważyła młodego człowieka. Odważnie odsunęła z prowadnicy łańcuch i przekonała się, że to listonosz. Podpisała otrzymanie listu poleconego pytając:

– A pan dlaczego tak wcześnie? (było przed godziną dziewiątą)

– Bo spać nie mogę – usłyszała.

– Nie dość, że młody i przystojny to jeszcze z poczuciem humoru, już go lubię – pomyślała.

I kontynuowała dobry nastrój czytając tekst o STRZYKWIE, czyli ogórku morskim, który nie jest warzywem:

„Strzykwa bywa nazywana ogórkiem morskim i faktycznie trochę go przypomina. Zakładając, że chodzi o ogórek, który grał w filmie Cronenberga. Nie dość, że te gumiaste dranie występują we wszystkich kolorach piekła, to w dodatku całe pokryte są nóżkami ambulakralnymi. Spokojnie możecie przeczytać to na głos, nie przyzywając żadnego arabskiego demona. Sprawdziłem i jedyne co przyzwałem to kolegę z pracy, który myślał, że zadławiłem się wędzoną makrelą. Nóżki ambulakralne są w całości pokryte nabłonkiem, a jakby tego było mało, mogą być wyposażone w przyssawki, jak 360-stopniowy gumowy „masażer karku”.

Spośród 1300 gatunków strzykw, jakie istnieją na świecie, około 50 zjadamy albo robimy z nich np. maści na hemoroidy, czyli wykorzystujemy w medycynie ludowej. Pozostałych nie zjadamy bynajmniej nie z braku chęci, po prostu większość strzykw siedzi sobie na dnie oceanów. Dna oceanów zwykle przykrywa ocean, a to mokre przecież i siedzą w nim strzykwy.

Kojarzycie szwajcarskie scyzoryki? No więc strzykwy mają szwajcarskie dupy. Na końcu układu trawiennego strzykwy znajduje się kloaka, która kurcząc się rytmicznie, wpompowuje wodę do rurkowatych płuc wodnych strzykwy. Zużytą wodą strzykwa strzyka silnym strumieniem na zewnątrz i stąd właśnie jej nazwa.

Zaraz obok kloaki i przy płucach znajduje się organ Cuviera, czyli gruczoł obronny. Strzykwa wali z niego we wrogów toksyną, której celem jest sparaliżowanie przeciwnika. Czasami jeżeli toksyna to za mało strzykwy strzykają we wrogów organami wewnętrznymi. Smacznej kawusi, niech was strzykwa flakami nie zdusi.

Co wspólnego ma strzykwa z pandą? Zupełnie nic!

PANDKA RUDA = panda tulituli

Proszę państwa oto miś. Miś ma kryzys tożsamości dziś. Ta mała franca nie jest bowiem spokrewniona z pandą wielką lub innym niedźwiedziem tylko z szopem, skunksem i naszą swojską łasicą. Czyli w sumie jest niemisiem. Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, mieszkańcy jej rodzimych Chin nazywają pandkę ognistym lisem, co w zasadzie i tak jest spoko, biorąc pod uwagę, że mogła zostać gorącym psem.

Pandka ruda wygląda jak włochate zaproszenie do przytulania. W przypadku jej dostrzeżenia należy jednak przezwyciężyć pierwotne żądze, ponieważ pandka opracowała unikalną strategię obronną. W obliczu zagrożenia robi łaaaa! Czyli staje na tylnych łapach, a przednie unosi do góry, wywołując u wrogów natychmiastową próchnicę i odruchy rodzicielskie.

Nic dziwnego, że z takim nastawieniem pandka stała się wtórnym roślinożercą i co prawda lubi sobie od czasu do czasu opędzlować rybę lub jajko, ale zasadniczo jest amatorką bambusa. To, oraz obszar występowania to wszystko, co łączy pandkę z jej większą koleżanką, którą Chińczycy tak chętnie wciskali różnym głowom państwa z okazji imienin, wizyt lub rocznicy jakiegoś fajnego ludobójstwa. Na szczęście obecnie gospodarka Chin ma się lepiej, więc mogą kupować zagranicznym ważniakom drogą wódę i dawać łapówki jak normalni politycy.

Jeżeli pandka nie robi akurat nikomu łaaaa! To pewnie łazi po drzewie na swoich obrotowych stopach. Tak jest, panda ruda potrafi przekręcić stopy o 180% co w połączeniu z fałszywym kciukiem, czyli wyrostkiem kości nadgarstka oraz długim i gibkim jak kręgosłup premiera szukającego koalicjantów, ogonem sprawia, że byłaby postrachem górnych partii lasu, gdyby tylko nie wyglądała jak pokemon w wersji live action.

Dodaj komentarz